Ci, którzy znają mnie lepiej wiedzą, że przynajmniej raz w tygodniu zdarzają mi się pewne " paranormalne" sytuacje. Ich "paranormalność" polega na tym, że nikt nie potrafi ich zrozumieć a ja, która znajduję się mimowolnie w epicentrum tych zdarzeń, ciągle nie mogę uwierzyć ( od lat), że znów mi się to przytrafia! Sytuacje te zwykle dokuczliwie dają o sobie znać w sposób skondensowany, skoncentrowany i nieuchronnie zwielokrotniony, jak dziś.... a zaczęło się przecież zupełnie niewinnie.... ech, czyli część pierwsza z cyklu " W zielonkowie chaos- strzeżcie się ludzie i zwierzęta też"
Po pierwsze, już rano zabrałam mężowi - MIMOWOLNIE - bardzo ważne dokumenty, jego osobiste, które były mu niezbędnie dziś potrzebne. Gnałam więc jak wariat samochodem, żeby zdążyć odwieźć mu papiery, powodując co najmniej 1 stłuczkę...... ale, to tam z tyłu było... ktoś jak zwykle nie wyhamował i w i stuknął w kogoś innego. Taki life....Ale ufff.... udało się i ocaliłam swoje jestestwo przed zagładą.
Ach, gdybyście widzieli minę mojego szefa, gdy mu wyjaśniałam, dlaczego muszę jechać natychmiast do domu? Co tam mina, jego komentarz: " Ależ Pani Madziu...przecież już dawno nic się nie działo, więc wiedziałem, że lada dzień musi nastąpić jakiś mały armagedon".
Wspaniale!!!! Myślałam, że przynajmniej w pracy udaje mi się to ukrywać.... ale nie, byłam w błędzie.
Po drugie, zgubiłam smycz- MIMOWOLNIE!!!
Nie okulary tym razem...
Nie komórkę...
Nie 20 parasolek
smycz....smycz... psia kość!!! Na spacerze!!!
A może to nie ja? Emila twierdzi, że skoro smycz była psowatej, to ... jakby nie patrzeć, ona nie dopilnowała, powierzając mi swoją własność, więc można śmiało rzec, że... no .... że to jednak ONA zgubiła smycz:) I tej wersji mam zamiar się trzymać. Teraz śpi... niewiniątko, zamiast tropić, szukać!!! Żadnego pożytku z niej nie ma, mówię wam:P
Taka drobnostka jak zostawienie w pracy telefonu na cały weekend chyba się już nie powinna liczyć, prawda???
Istny armagedeon- jak mawia moja przyjaciółka, czyniąc z armagedonu, coś znacznie straszniejszego- armagedEON!! I tej wersji się trzymam.
Aby nie dokonać większych strat, do końca dnia postanowiłam nie ruszać się z domu i uspokoić zszargane nerwy porcją muzyki, czyli Kings of Convenience, w pioseneczce " I'd rather dance with you". I ruszam w tan, żeby pozbyć się tej negatywnej energii. Wy też możecie sobie poswingować troszkę jak te dziewczynki z filmiku. Ach, mieć takiego instruktora tańca....:P Lubię tego rudzielca, bardzo..:)
A potem, jak już sobie poswingujecie dla rozgrzewki, to przyjmijcie wielką dawkę witaminy D zamiast słońca w postaci, tej piosenki:
I tak jak śpiewają Żuczki, LIFE GOES ON więc .... nie przejmuję się wcale powracającą siłą wszechogarniającego chaosu, w końcu jest weekend!!!
Na koniec, moje ulubione zdjęcie z ostatniego tygodnia:)
Panna z mokrą sierścią i liściem na głowie |
Ślę buziaki i nigdzie już dziś nie wychodzę, robię coś baaardzo aromatycznego.... ale o tym, w następnym poście.
Pozdrawiam
M.
PS. Dziękuję, że wpadacie i zaglądacie tu:**** Uśmiechajcie się jak najczęściej! Ja się śmieję, sama z siebie i z moich ciągłych tarapatów. Chyba tak jest lepiej:)
PS2. Jak myślicie jaką smycz jutro kupić???? Bo to chyba jednak nieuchronne:P
PS3. Od tygodnia nie nakarmiłam rybki.... ledwo pływa, ale pływa!Ufff... sypnęłam jej teraz od serca.
Matko, zamarłam jak o tym pomyślałam. Powinna być większa i zgłaszać swoje potrzeby żywieniowe. Ja naprawdę, NIE MOGĘ O WSZYSTKIM PAMIĘTAĆ!!:)
notatniczek na szyi powinnaś nosić i spisywać wszystko :D
OdpowiedzUsuńDziękuję ci Kasiu, ale obawiam się, że nie pamiętałabym o noszeniu tego notesu:P
OdpowiedzUsuńMagduś... hmm...no wiesz.... może nie pląsaj dzisiaj, usiądź sobie spokojne:)
OdpowiedzUsuńbuziaczki śle:)
HAHAHAH!!!!! Madziołku kochany normalnie przepraszam.... uśmiałam się po pachy z twojego dzisiejszego armagedEONU :)))) jesteś jedyna w swoim rodzaju:)) Buziaczki S.
OdpowiedzUsuńTO jak nic wina PIĄTKU 16-stego, w taki dzień musiało coś się stać :D
OdpowiedzUsuńWspółczuję.. sama tak miewam, więc wiem o czym mówisz...
OdpowiedzUsuńZawsze czegoś szukam, mylą mi się dni i bez zapisywania zapomniałabym o własnej głowie:))
Życie tak pędzi, z każdej strony informacje, gonitwa.. aż czasami ciężko nadążyć..
Jednak jak już się tyle rzeczy dziwnych przydarzy to potem mamy o czym opowiadać z uśmiechem:):))
Miłego!
Ależ tu pięknie u Ciebie i przytulnie :D będę obserwować :) bardzo też by mi było miło gdybyś dołączyła do nas na linkowej imprezie, wszystkie blogerki diy, wnętrzarskie, kulinarne itd mogą wrzucać linki do swoich najciekawszych postów dzięki czemu inni odwiedzający będą mogli je obejrzeć. Zapraszam! :)
OdpowiedzUsuńwww.speckled-fawn.blogspot.com
i jeszcze muszę napisać: jaka cudna psinka :D jaka to rasa?
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie, zajrzę do ciebie ale u mnie na razie mało się dzieje, a kursiku DIY jeszcze nie zdąrzyłam opracować, ale miło mi, że zawitałaś do mnie.
OdpowiedzUsuńPsowata jest .... baaardzo rasowym kundelkiem, o bardzo rasowych cechach charakteru c onajmniej księżnej Yorku:) Właśnie rozłożyła się w swojej ulubionej pozie pod łóżkiem pokazując swoje piękne podbrzusze.
Pozdrawiam!!
Psowata jest rozbrajająca, a z Ciebie niezły roztrzepaniec :)
OdpowiedzUsuńU mnie kochana to już się skleroza nazywa :) notorycznie zapominam,szukam,gubię hehe jak dalej tak będzie to do domu zapomnę wrócić;)
OdpowiedzUsuńOch Kocham Cię. Nareszcie jest ktoś kto może zrozumieć zgubienie trzech parasolek i trzech rękawiczek (pojedynczych i parami) w ciągu jednego miesiąca sezonu jesiennego. No cóż jak widać jesień wpływa na mnie destrukcyjnie. Jest tyle rzeczy, których trzeba pilnować. Te wszystkie czapki szaliki parasolki rękawiczki, moje i dzieci :( Ale ty nie będziesz się głupio dziwić jak inni prawda?
OdpowiedzUsuńJednak co do jednej rzeczy bardzo się cieszę - mianowicie że nie jestem Twoja rybką :)
Całuski.
Rybka rybka.... jak zdechnie, to będzie na piątkowy obiad ;) jako przystawka ;)
OdpowiedzUsuńPsowatej bym nie wybaczyła na Twoim miejscu takiego zaniedbania, a szef.... hahahahaha... wyrozumiały, co ? :)
Magda, a teraz poważnie ! Andrzejki, pamiętasz? Jesteś gotowa ?
Zawsze z niedowierzaniem czytam tego typu historie, mnie się niestety albo stety prawie nigdy nic takiego nie przytrafia :)
OdpowiedzUsuńNo widzisz sówko, a te które znają mnie bliżej w ogóle nie były zdziwione...:)
OdpowiedzUsuńŚciskam iskam:)