środa, 18 grudnia 2013

Oj, kot, pani matko, kot, kot, narobił mi w pokoiku łoskot!

Witajcie:)
Przypomniały mi się słowa tej starej polskiej przyśpiewki, którą z namaszczeniem podśpiewywał Papkin w " Zemście" Fredry patrząc ostatnio na mały pokój mojego mieszkania, zwany szumnie pracownią- bo głównie do robótek używany.

Kotów cała masa, łoskot w pokoiku, kocio jest:)

Spodobały mi się jako materiał, baza, inspiracja do robótek i powstało kilka kocich prac. Miau!

Na początek kotek poduszka podróżna:) Można mu włożyć szyję między nóżki i spisuje się jak rogal podróżny, albo podłożyć sobie jego grzbiet pod uszko i wygodnie drzemać. Przetestowane i sprawdzone. Pozycja sowy Józi jako poduchy podróżnej zagrożona;) Przedstawiam więc kotorogala podróżnego:)

kotorogal serduszkowy
kotorogal vintage;) czyli jak dobrze wykorzystać zasłonę ze szmateksu
Wykonanie obu kotów, oraz jeszcze dwójki innych było super przyjemne. Wykrojenie i uszycie to dość szybka sprawa, gorzej z nadziewaniem, ale... po kilku pierwszych razach, szło mi zdecydowanie lepiej i szybciej, więc ... odrobina techniki i kotorogal jest gotowy:) Nie wiem tylko... dlaczego Zieleń upiera się, że to wielbłąd?:P Niedobry Zieleń:)

W kocim temacie powstał też zegar w bombce, który prezentuję poniżej w kilku odsłonach:





Często dostaję pytania, czy to jest prawdziwy zegar, czy tylko taka atrapa, więc odpowiem: TAK to prawdziwy zegar, TAK działa, TAK można się tam dostać do mechanizmu, TAK można wymienić baterię i TAK- jest to bardzo łatwe.

Na pomysł zrobienia zegara w bombce wpadłam 2 lata temu, również przed świętami, choć bombka może być spokojnie zegarem całorocznym, w takiej okrągłej formie.

A zegar Anno Domini (chyba 2011) wyglądał tak:



Wracając jednak do kotów, postały 2 bombki medalionowe, z vintage kotkami.

z przodu

 
z tyłu
Kocurkowe obrazki umieszczone są w środku medalionu, więc bombka podczas obracania się na choince zawsze będzie miała jakąś sympatyczną kocią mordkę z którejś strony.

I takie to kocie sprawki i pierwsze koty za płoty.

Pozdrawiam gorąco i mam nadzieję, że odezwę się jeszcze przed świętami:)

Ściskam ... kocio i do napisania!

PS. U was też tak bezśnieżnie, szaro i beznadziejnie? Współczuję nam. Byle do wiosny!

środa, 4 grudnia 2013

Idzie nowe!

Moje drogie!

Trochę to trwało, przyznaję.... ale naprawdę nie leżałam do góry brzuszkiem tylko ciągle się coś działo, bez wytchnienia. Nie wiem czy wracam na dobre, chyba już nic i nigdy nie będę obiecywać, bo jak widać obiecanki cacanki, a co ma być to będzie, więc... kto zostanie, ten zawsze będzie tu miło i ciepło widziany,a  kto chciałby widzieć regularność postów na moim blogu... chyba nie może na to liczyć:) Jestem jaka jestem i nie mogę udawać, że jestem pilna i systematyczna jak ta z Krainy Szczęśliwości, przyjaciółka moja serdeczna Magdalenka;) Buuuuziole!
Zostało mi na szczęście kilka innych pozytywnych cech, i tego się trzymam!

Myślałam, że napiszę ten post o tym co się ze mną działo, ale jest tyle ważniejszych rzeczy, które dzieją się teraz, że przeszłość zostawiam na kiedy indziej:)

Zielonkowo to nie tylko ja. Z założenia miało być to miejsce, gdzie czasem oddaję też głos Zieleniowi, czyli męskiej części Zielonkowa, lecz.... z uwagi na to, że jestem niemożliwą wręcz gadułą,  do tej pory nie dałam dojść do głosu mężowi i rzeczom, które pochłaniają ostatnio jego wolne popołudnia, moje wolne popołudnia i noce, wolne dni lub nocki jego młodszego brata oraz jakiś wolny czas żony młodszego brata, czyli... rodzinna sprawa, która powstała z potrzeby serca i ciała, a zaczyna nabierać rozpędu i dzieje się, a raczej! Mydli się!

Wspólnymi siłami powstaje projekt Wild Garden Soap, czyli nasza domowa mydlarnia:

Oto migawki, specjalnie dla Was:)



Dodaj napis

I mnóstwo, całe mnóstwo innych  całkowicie naturalnych mydeł, jak z dzikiego ogrodu:)

Udało nam się ponownie zawalczyć z bloggerem i stworzyć im oddzielnego bloga, więc żeby się nie mielić informacji po kilka razy w kilku miejscach, serdecznie zapraszam na:

ostatni post + zakładka KATALOG MYDEŁ stanowią stan aktualny dostępnych produktów


dla osób preferujących polubienia

                                                                PODZIĘKOWANIE

 Dziękuję wszystkim przyjaciołom, którzy już wiedzą o istnieniu tej naszej manufaktury, za entuzjastyczne przyjęcie i wsparcie. Skoro początki są tak zaskakująco dobre, musi być dobrze!

Zapraszam w imieniu swoim, Zielenia, Zieleniowego brata i jego żony z zapoznania się z tym wspólnotowym, rodzinnym przedsięwzięciem pod tytułem " zróbmy to a się UDA".

Zapraszam wszystkich przyjaciół, ciekawskich, alergików, ekologów i nieekologów, ludzi, którym zależy na odżywieniu swojej skóry a nie poddawaniu jej działaniu tablicy Mendelejewa w postaci kosmetyków z drogerii.
Może być inaczej i my w to wierzymy i .... mydlimy:)

Wielki buziak, zaglądajcie do dzikiego ogrodu. Wszelkie wydarzenia, nowości i inne będą się działy już na łamach WGS, a u mnie tylko taki wstępniaczek:)

Pozdrawiam gorąco!
Magda



środa, 11 września 2013

Czasem coś wygram:)

Hej hej moje miłe, może i mili ( wiem, że mnie tu taki jeden zaprzyjaźniony redaktoru czasem podczytuje;) więc nie będę taka, z facetami też się przywitam)

Dziś ciut ciut o wygranych, bo fajne to miłe i w ogóle warto o tym popisać:)
Przyznaję. Czasem coś wygram. Nie w totka, nie w loterię, nie w zdrapkę i nie w supermarkecie, nawet nie w scrabble a już na pewno nie w szachy z Zieleniem;). Wygram czasem coś dla siebie samej niespodziewanie i robi mi się nad wyraz miło, nie wiedzieć czemu i skąd ta wielka  radość w końcu to nie miliony!!! ( kolejny dowód na to, że pieniądze szczęścia nie dają;)
Od zeszłego poniedziałku, czuję się więc bardzo szczęśliwa, gdyż wygrałam candy organizowane przed Edytę, bardzo zdolną scraperkę, która przygotowała  piękne rzeczy i wylosowała właśnie mnie!! Kilka dni później otrzymałam prezenty i jestem odtąd  posiadaczką takich oto pięknie wykonanych przedmiotów:

notesów i koronkowych serwetek


 notesu magnetycznego na lodówkę:

zakładki do książki:


Bardzo dziękuję i bardzo się cieszę, że dostałam tak piękne nagrody. Aż żal mi pisać w tych notesach. Na razie stoją w formie witryny, na którą gapię się  jak Holly Golightly na szybkę Tiffany'ego. O tak!


Btw... jest ktoś kto nie lubi tego filmu? Jeśli tak to ... nie wierzę!!!!;P

Wygrywam też coś czasem nieprzypadkowo.... za wierszyk np lub za ładny opis " dlaczego kocham zimę".

Gdy wygrałam poniższą owieczkę, nie miałam chyba jeszcze bloga, lub był w totalnych powijakach, więc
 ( biję się w czoło!!) nie pokazywałam jeszcze owieczki, którą wykonała dla mnie Beata z Leniuszkowa, na specjalne zamówienie, gdy wygrałam u niej candy dotyczące zimy. Zażyczyłam sobie owieczkę Sherlocka Holmesa i..... efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania, tym bardziej, że był niespodzianką!!! Zdałam się w każdym calu na kreatywność Beaty i nie zawiodłam się. 
Oto mój osobisty Sherlock, handmade by Leniuszkowo:


Jeśli teraz wyrwało Wam się " wow" siedząc przed monitorami laptopów, tabletów i innych gadżetów, wierzcie mi..... na żywo ten garniturek, czapeczka, lupa, spodenki, słowem wszystko to absolutny krawieczki majstersztyk!!!!. Jestem, mimo upływu czasu, nadal w szoku za tak wierne i skrupulatne odwzorowanie postaci no i tak piękne , asbolutnie hitowe, uszycie wdzianka. Dziękuję raz jeszcze, tym razem oficjalnie u siebie, trochę późno ale szczerze, za wkład pracy, serca i wykonanie. Powtórzę jeszcze raz....Sherlock jest CUDOWNY!!!!

Wygrałam też kiedyś, za wierszyk;) taką słodką sówkę ( pierwsza z prawej):



Mamie z  Benkowa również serdecznie dziękuję:**** A Ziutka uwielbiam. Kręci się zawsze w okolicy łóżka i jest ratunkiem, gdy znajomi wpadają z maluchami. Szeleści ma duuuuuuzeeeee ocyyyyy i mozna go mientoooolić:) Buuuuziak!

Co prawda lepiej idzie mi w konkursach niż  z randomem, jak na razie w stosunku 2:1;), cieszę się jednak z każdej najdrobniejszej wygranej. To takie miłe, gdy w poniedziałek po powrocie z urlopu czekała mnie niespodzianka w postaci wygranej u Edyty, gdy mama Benia wybrała mój wierszyk a Beacie z Leniuszkowa spodobał się mój opis zimy i postanowiła uszyć mi Sherlocka. Tym bardziej cieszą mnie te wygrane, że zawsze biorę udział w candy tylko tam, gdzie naprawdę podoba mi się prezent i bardzo chciałabym go wygrać, z jakichś choćby irracjonalnych powodów. Wolę owieczkę i sowę od porcelany czy biżuterii.
Taki life, takie zielonkowo:)

Całuję gorąco i jeszcze raz pozdrawiam zdolne i miłe osoby z blogspotów, którym udało się sprawić mi przyjemność wygraną w candy. Straaaasznie to naprawdę FANTASTYCZNE!!!!
Buziak wielki!!!









środa, 4 września 2013

Pociąg do czytania

Witajcie!

Wydarzenia ostatnich miesięcy a może nawet lat, gdy ciągle brakuje mi na wszystko czasu, czas przepływa mi przez palce i kurczy się do granic możliwości, skłoniły mnie do refleksji nad sensem tego pośpiechu.Refleksja zatoczyła koło, gdy nasz bliski kolega wylądował w szpitalu. Dopadła go jakaś choroba, która ma bezpośredni związek ze stresem i przemęczeniem, objawia się jednak fizycznie i hospitalizacja była niezbędna. Pierwszy raz od lat, nasz kolega oderwany od pędzącej rzeczywistości miał czas sięgnąć po książki, które już dawno chciał przeczytać, ale ciągle nie miał czasu, miał za dużo spraw na głowie i obowiązków. Przed wizytą w szpitalu, poprosił nas o zakładkę, więc  na szybko zrobiłam mu takie maleństwo:





Jednocześnie sama postanowiłam wyhamować.... i również zadać sobie pytanie, kiedy ja- z wykształcenia bądź co bądź filolog, przeczytałam ostatnią książkę? Kiedy pozwoliłam sobie na komfort niezajmowania się stoma sprawami na raz i po prostu usiadłam z książką w ręce w celu oderwania umysłu od obowiązków i napierającej tysiącem bodźców rzeczywistości? Kiedy ostatnio powiedziałam sobie" nic nie muszę!!!"? Nie muszę sprzątać, prać, szyć, kleić, wycinać, malować i spędzać bezsensownie godzin na przeglądaniu  stron internetowych. 
To smutne, jak bardzo odpuściłam sobie kontakt z książką, czymś, co kiedyś stanowiło ważny punkt mojego życia. Ale... wszystko dobre, co się dobrze kończy:) Wracam. Bezwzględnie wracam do czytania. Narzucam sobie tę konieczność z wielką przyjemnością:) 

Zaczynam od powtórki ukochanej lektury " Idioty" Dostojewskiego. Jest w tej książce nieprzemijająca magia tamtych czasów i pewne subtelności, które w miarę upływu lat stały się niemal niezrozumiałe dla współczesnego czytelnika. Tym bardziej skupiam się i wgryzam i próbuję zrozumieć niuanse dawnych stosunków społecznych. Arcyciekawe:)

Czy wy też macie tak, że czytając stare książki lubicie gdy są w starej oprawie, nieco zdezelowane, z pożółkłymi kartkami, czasem wypadającymi? Dochodzę nawet do punktu, w którym chcąc przeczytać coś wiekowego, wolę poszukać na serwisie aukcyjnym starszego wydania, totalnie pomijając nowe- często bardzo ładne wydania.

Ok, to w sumie tyle, i tak rozpisałam się zanadto, co staje się widzę normą, choć, wierzcie lub nie, pracuję nad sobą;)

Miłego czytania! Mam nadzieję, że znajdziecie na nie czas w tym szalonym pędzie, bo na pewno warto!!

Ściskam iskam!





piątek, 30 sierpnia 2013

Od serca... ode mnie.. od nas...


Witajcie!

Nie chciałabym być przesadnie sentymentalna, ani nad wyraz emocjonalna, ale co mam zrobić skoro muszę, inaczej się uduszę;) ... choć postaram się streścić jak mogę najbardziej i jednak nie zalać Was falą miłości, która we nie siedzi:)

Jest na świecie pewna dusza, bardzo mi bliska.O matko, już brzmi pompatycznie....Jakby tu lepiej:/
Kocham Jolkę?;) O tak mocno!



Jola jest nadzwyczajna, Kto ja zna ten wie, że nie oszukuje ani ani. Wspaniała osoba, wspaniała mama, wspaniała kompanka, wspaniała przyjaciółka i wspaniała artystka. Bez jej obecności, nawet 300 km ode mnie, moje życie byłoby niewymownie uboższe. Zresztą chyba nie tylko moje, mam wrażenie że znam co najmniej kilkanaście osób, które dołączą się do tej opinii. Prawda babeczki?

Dla mnie dodatkowo jest przyjazną duszą, z angielska brzmi bardziej wymownie, bo soul mate, czyli taki kumpel od duszy, z głębi duszy i dla duszy:) Ot co!

Uwielbiam jak mi ćwierka w telefonie i opowiada... o różnych rzeczach;)
Uwielbiam jej porady a hitem jest mrożenie poziomek, które sprzedałam już chyba wszystkim.
Uwielbiam jej zrozumienie dla mojej roztrzepanej duszy i jakąś taką bezwzględną akceptację bez nuty krytyki.
Uwielbiam jej szczerą krytykę bez taryfy ulgowej.
Uwielbiam to, że nie odbiera telefonów przed 12stą, chyba że nieszczęśliwy traf chce, że jest akurat w pracy;)
Uwielbiam ją bezwzględnie!

Z uwagi na to, że niedawno obchodziła okrągłe urodziny, postanowiła zaprosić nas wszystkie do siebie, w ilości kilkanaście, nie bacząc na mały metraż swojego krakowskiego mieszkanka, uruchomiła wszelkie środki i siły abyśmy się pomieściły i było nam dobrze. Tu ukłon w stronę niezastąpionego towarzysza życiowego Joli:***

Bardzo chciałam podarować jej coś wyjątkowego... coś osobistego i wiekopomnego. Wpadłam więc na pomysł stworzenia albumu w życzeniami od nas wszystkich, czyli całej zgrai forumowych przyjaciółek. Dziewczyny spisały się rewelacyjnie! Co do jednej sztuki przysłały mi na maila swoje życzenia dla Joli, które ja następnie wydrukowałam i dodałam do albumu.
Życzenia przeróżne: długie, krótkie, wiersze, proza. Najważniejsze, że wszystkie szczere i od serca i wzruszające bardzo, bardzo.
Dziękuję Wam babeczki za tak chętny i liczny udział w akcji życzeniowej. Jesteście wszystkie wspaniałe!

Album  został oficjalnie wręczony na pięknym tarasie z widokiem na Wawel. A prezentował się tak:

Album  z życzeniami od nas dla Joli okładka
strona z życzeniami... akurat od Emili



Album jak widać był skrupulatnie czytany, nawet przy pomocy szkła powiększającego i chyba trochę zza mgły w oczkach... ze wzruszenia oczywiście:)




Nastąpił tez uroczysty odczyt życzeń, nad kawką i ciastkiem, następnego dnia. Zupełnie urocze chwile, naprawdę. Ktoś to nagrywał?

Alinka czyta swoje życzenia
A to wszystko dzięki tym osóbkom. Wielkie całusy i podziękowania!

towarzystwo urodzinowe



Nie było z nami Teresy, która zaciekawiona pytała mnie, jak to wszystko przebiegło, mam nadzieję, że jej ciekawość niniejszym została zaspokojona:)


Joluś, całuję Cię mocno raz jeszcze i dedykuję Ci ten post. Ściskam!



piątek, 26 lipca 2013

Pleated tote bag czyli turkusowa torba dla hamaka:)

Witajcie.
Dziękuję za wszystkie wpisy pod ostatnim postem, za głosy współczucia jak również za wszystkie objawy serdeczności, nawet tej podszytej śmiechem:) Może nawet, zwłaszcza tej;) Odkąd mam deskę do prasowania, liczę na to, że podobne przygody to przeszłość:)

Dziś troszkę historii.
Około rok temu Sylwia z bloga Uroczysko Luny zaprosiła mnie do współtworzenia bloga, którego celem miała być promocja kreatywnych kobiet. Ucieszyłam się, że mogę dołożyć swoją cegiełkę do tak fajnej inicjatywy..... no i się zaczęło. Burza mózgów non stop- jakie konkursy? jakie nagrody? jakich sponsorów? co? kiedy? jak? dla kogo?
I tak trwa niezmiennie od roku! I żadna z nas nie chce odpuścić, bo lubimy to co robimy i sprawia nam to przyjemność, którą chcemy się dzielić. 

Gdy Sylwia poprosiła mnie więc o zrobienie czegoś na candy z okazji pierwszego roku istnienia Turkusowego Hamaka w blogosferze, pomyślałam, że czas zrobić krok do przodu w moich szyciowych próbach i uszyć nieco bardziej wymagającą torbę niż te dotychczasowe.
Postanowiłam dodatkowo zrobić to PO-RZĄ-DNIE. Porządnie czyli .... jeśli wyjdzie mi coś krzywo- pruję, jeśli coś jest nie tak- sprawdzam, poprawiam i robię to tak długo, aż będzie.... PO-RZĄ-DNIE.
Zapewne dlatego szyłam poniższą torbę wieeeeeeeele godzin. Naprawdę wieeeele!!

Powiem Wam tylko, że.... trud się opłacał! Jestem z niej bardzo zadowolona i nie wstydzę się puszczać dalej w świat. Tak.... natyrałam się potwornie, skupiałam jak nigdy dotąd, zasięgałam porad na stronie e-krawiectwo i korzystałam z niezwykle cennego tutorialu z bloga Montownia Ody , z  twierdzenia Pitagorasa, żeby narysować idealnie równy trapez, jak z wykroju:P( ukłon w stronę Emili, która w pierwszej kolejności wiedziała o tym, że trzeba z takiego twierdzenia skorzystać;))
W każdym razie.... szyłam, szyłam i uszyłam! Trochę turkusu, trochę fuksji- obowiązkowo w kropki, które uwielbiam i powstała taka oto, zacna panna zakładkowa:)

 
pleated tote bag w zielonkowej wersji
W środku kieszonki i przyjemny niebieskawy kolor podszewki. Wersja bez zamka, za to z zapięciem magnetycznym. Pomyślałam, że na zamek jeszcze przyjdzie pora;)

Inside

A tak prezentuje się na ramieniu:

w użyciu

Torba jest do wygrania w candy na stronie Turkusowego Hamaka, wraz z innymi nagrodami.
Szczegóły znajdziecie TU. 
Gorąco zapraszam!!!!

Aha... i ostrzegam. Złapałam bakcyla i planuję szycie bez pamięci, więc na pewno posypią się kolejne, szyciowe posty, choć widzę, że te życiowe zielonkowe też dość mocno Was frapują.

Duże buziaki i zmykam na weekend! Miłego wszystkiego!






niedziela, 21 lipca 2013

" Niech to szlag!!!!" czyli historia pewnej torby:)

Witajcie!
Proszę bardzo, proszę, same chciałyście. Dla wszystkich zainteresowanych moim nieszczęściem- a było ich kilka w komentarzach do wcześniejszego posta, opowiadam jak to było z tą torbą.

Może poniższa historia wyda Wam się wesoła- nie przeczę w pewnym sensie jest, ba.... w duuużym sensie jest. Może wyda Wam się tragiczna, bo wasz stopień empatii wobec mojej osoby wzbije się ponad wesołość i rozbawienie. W każdym razie- macie wybór, a to już coś!
Proszę o pozostawienie informacji o waszym wyborze w komentarzach - niech się dowiem, z kim mam do czynienia!;)

Czasem tak bywa, że intuicja podpowiada, żeby czegoś nie robić, zostawić w spokoju, zająć się czymś innym, zmienić  bieg zdarzeń, odpuścić.Jedne kobiety, zapewne te bardziej doświadczone w kwestii intuicji, od razu jej słuchają i bezwzględnie dostosowują swoje działania do jej wytycznych, inne- vide JA-nie. Dodam.... niestety nie. Ale o tym za chwilę.

Pewnego poranka gdy postanowiłam uszyć tę oto torbę.....


..... wszystko mi mówiło, żebym tego nie robiła. Nie miałam ochoty, weny, wykroju, czasu. Było okropnie gorąco, ciągle plątała mi się nitka, coś było krzywo, coś innego za duże, za małe, za długie, za krótkie... słowem... wszystkie znaki na niebie i ziemi wprost krzyczały " Zostaw to!". Jednak ... co raz zaczęte, musi być skończone, więc trwałam w tym męczącym i osłabiającym procesie szycia torby na przekór wszystkiemu.

Wykroiłam podszewkę, i materiał zewnętrzny....
Na materiał zewnętrzny zaczęłam naprasowywać flizelinę, robiąc to jak zwykle... na kanapie. Codziennie na tejże samej kanapie prasuję sobie ciuszki do pracy, więc jest ok. Wyobrażacie więc sobie moje zdziwienie, gdy po dwóch ruchach żelazkiem, poczułam zapach spalenizny a mym oczom ukazał się TEN WIDOK!!!!


Zamurowało mnie! Pierwszy raz w życiu zamurowało mnie na amen i jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mi, że tego już się nie da ukryć, zaszyć, zakleić, zasłonić, zbajerować i zakłamać. Stałam z tym żelazkiem w ręce nie mogąc uwierzyć, że TO SIĘ DZIEJE NAPRAWDĘ....!!!

- Niech to szlag jasny trafi, niech to szlag!!- krzyczało we mnie wszystko, gdy w końcu neuron o nazwie" spaliłaś kanapę" dotarł do mojego mózgu.

W popłochy zaczęłam szukać ratunku, jakiegoś łatwego odpięcia tej części kanapy od  reszty, ale na próżno.  Nic już się nie da z tym zrobić, zostaje tylko tapicer i czary mary żeby nie zdarł z nas, ptfu- ze MNIE, majątku. Tu okazałam się już na wstępie bardzo, bardzo naiwna, ale o tym za chwilę.

Naturalnie, pominę Wam szczegóły fazy, w której oznajmiłam to Zieleniowi. Nie, nie krzyczał wcale, westchnął tylko, a w tym westchnięciu był pewien rodzaj nieszczęścia i frustracji, coś jakby podszyte męczennictwem pod tytułem " Ech, co ja mam z nią za życie", że już chyba wolałabym, żeby krzyczał, darł koty i zrobił karczemną awanturę. Ten jednak westchnął i było to potworne!

Przyjaciele .... również nie okazali litości. Jolanda tłumiła śmiech i pytała, głupio:P " Ale nic nie podłożyłaś? Żadnej szmaty pod to prasowanie? Ale nie wiesz, że nie prasuje się na meblach? Ale co ci przyszło do głowy?" Noooo, nie takiego pocieszenia się spodziewałam, nie takiego!

Tak czy inaczej, morał z historii jest taki.

1.Uszyłam najdroższą na świecie torbę marki " Niech to szlag!" - usługa tapicerska 350 zł! Kolejne 50 zł to benzyna, którą wydałam jeżdżąc od zakładu do zakładu w celu rozeznania się w cenach no i kolejne 50 zł na materiał, który muszę zamówić u producenta, ale najpierw muszę pojechać z poduchą na drugi koniec Warszawy, żeby dobrać właściwy materiał. Podliczacie? To już 450 zł!
Tak.... niech się schowają Vuitton i Gucci. W zielonkowie szmaciane torby są po 450 zł!!!
Myślicie, że zrobię na tym karierę??

2. Zawsze słuchać intuicji. Nie chcesz czegoś robić, nie rób. Jeśli mimo wszystko nie posłuchasz, problem gwarantowany.

3. W miejscu gdzie przypaliłaś materiał, doszyj serduszko:P:P:P:P

4. Kup deskę do prasowania!!! ( kupiłam!)

 Kończę, wstydu dalszego oszczędzam!



Buziole!


PS.No i jakie jesteście, empatyczne czy rozbawione? hę?


 

czwartek, 18 lipca 2013

Serdecznie

Witajcie serdecznie!
Dziś trochę o miłości, serdeczności, sercu i takich tam- drobnostkach.
Lubię motyw serca, pojawia się w moich karteczkach dość często- wydarty, wycięty, wykrojony, wyszyty, wyklejony:) Ostatnio miałam wiele okazji do okazania serdeczności i motyw serca sprawdził się idealnie.


Z okazji urodzin koleżanki

Szczególnie jestem zadowolona z kartki poniżej, która jest dowodem na to, że potrafię być powściągliwa:P. Taka miała być black&white. Bez  zbędnych ozdobników, prosta i o zdecydowanym charakterze. Powiecie..... hmmm, trochę smutna jak na kartkę, a jakże!- ślubną, ale.... czy nie po to tu jesteśmy  aby przełamywać konwencje i szukać własnych środków wyrazu? Miałam wielką, olbrzymią ochotę na tę kartkę, na powstrzymywanie się przed dodaniem jej motylka, kwiatuszka, ozdóbki, zawijaska... udało się! W środku w okienku, po rozwiązaniu czerwonej kokardki,  znajduję się przesłanie dla nowożeńców, ale to już tajemnica... tylko dla ich oka!

serdecznie życzenia dla Moni i Maćka, stu wspólnych lat, albo i dwustu!!!!


Serdeczna karteczka z figlem;) dla Eli, żony marynarza, na imieniny:) Zauważcie, jak fajny papier - którym moim zdaniem jest poniższa baza kartki, może świetnie wyręczyć nas w komponowaniu tła przy użyciu scrapowych dodatków. Po co? Skoro papier jest sam w sobie tak fikuśny, kolorowy i pozakręcany!



Do kompletu imieninowego papieru dołączyłam taki oto przepiśnik:



Na koniec serdecznego motywu w pracach, przedstawiam najdroższą materiałową torbę świata. Historię torby przedstawię chyba w osobnym poście, żebyście mogły pochichotać, aaa.... jest o czym opowiadać, oj jest! Obiecuję, opiszę historię! Jak babcię kocham!:)


wstrętne torbisko!!!

Co prawda serduszkowe motywy, szczególnie w okolicach Walentynek przyprawiają mnie o mdłości, to .... i tak.... mają w sobie to coś, więc to zapewne nie koniec robótek z sercem w tle:)
"Miej serce i patrzaj w serce" .... rzekł poeta, a już jak poeta orzekł, to musowo pamiętać!!!!

!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Zapraszam Was jednocześnie do wzięcia udziału w sercdecznej siłowni twórczej na Turkusowym Hamaku z motywem serca w tle:) Szczegóły w tym linku:)

http://turkusowyhamak.blogspot.com/2013/07/siownia-tworcza-od-serca.html


Ach i obiecuję. Już naprawdę, będę tu częściej!!!

Buziaki ślimaki:) O takie!!!

cmooook






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...