niedziela, 21 lipca 2013

" Niech to szlag!!!!" czyli historia pewnej torby:)

Witajcie!
Proszę bardzo, proszę, same chciałyście. Dla wszystkich zainteresowanych moim nieszczęściem- a było ich kilka w komentarzach do wcześniejszego posta, opowiadam jak to było z tą torbą.

Może poniższa historia wyda Wam się wesoła- nie przeczę w pewnym sensie jest, ba.... w duuużym sensie jest. Może wyda Wam się tragiczna, bo wasz stopień empatii wobec mojej osoby wzbije się ponad wesołość i rozbawienie. W każdym razie- macie wybór, a to już coś!
Proszę o pozostawienie informacji o waszym wyborze w komentarzach - niech się dowiem, z kim mam do czynienia!;)

Czasem tak bywa, że intuicja podpowiada, żeby czegoś nie robić, zostawić w spokoju, zająć się czymś innym, zmienić  bieg zdarzeń, odpuścić.Jedne kobiety, zapewne te bardziej doświadczone w kwestii intuicji, od razu jej słuchają i bezwzględnie dostosowują swoje działania do jej wytycznych, inne- vide JA-nie. Dodam.... niestety nie. Ale o tym za chwilę.

Pewnego poranka gdy postanowiłam uszyć tę oto torbę.....


..... wszystko mi mówiło, żebym tego nie robiła. Nie miałam ochoty, weny, wykroju, czasu. Było okropnie gorąco, ciągle plątała mi się nitka, coś było krzywo, coś innego za duże, za małe, za długie, za krótkie... słowem... wszystkie znaki na niebie i ziemi wprost krzyczały " Zostaw to!". Jednak ... co raz zaczęte, musi być skończone, więc trwałam w tym męczącym i osłabiającym procesie szycia torby na przekór wszystkiemu.

Wykroiłam podszewkę, i materiał zewnętrzny....
Na materiał zewnętrzny zaczęłam naprasowywać flizelinę, robiąc to jak zwykle... na kanapie. Codziennie na tejże samej kanapie prasuję sobie ciuszki do pracy, więc jest ok. Wyobrażacie więc sobie moje zdziwienie, gdy po dwóch ruchach żelazkiem, poczułam zapach spalenizny a mym oczom ukazał się TEN WIDOK!!!!


Zamurowało mnie! Pierwszy raz w życiu zamurowało mnie na amen i jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mi, że tego już się nie da ukryć, zaszyć, zakleić, zasłonić, zbajerować i zakłamać. Stałam z tym żelazkiem w ręce nie mogąc uwierzyć, że TO SIĘ DZIEJE NAPRAWDĘ....!!!

- Niech to szlag jasny trafi, niech to szlag!!- krzyczało we mnie wszystko, gdy w końcu neuron o nazwie" spaliłaś kanapę" dotarł do mojego mózgu.

W popłochy zaczęłam szukać ratunku, jakiegoś łatwego odpięcia tej części kanapy od  reszty, ale na próżno.  Nic już się nie da z tym zrobić, zostaje tylko tapicer i czary mary żeby nie zdarł z nas, ptfu- ze MNIE, majątku. Tu okazałam się już na wstępie bardzo, bardzo naiwna, ale o tym za chwilę.

Naturalnie, pominę Wam szczegóły fazy, w której oznajmiłam to Zieleniowi. Nie, nie krzyczał wcale, westchnął tylko, a w tym westchnięciu był pewien rodzaj nieszczęścia i frustracji, coś jakby podszyte męczennictwem pod tytułem " Ech, co ja mam z nią za życie", że już chyba wolałabym, żeby krzyczał, darł koty i zrobił karczemną awanturę. Ten jednak westchnął i było to potworne!

Przyjaciele .... również nie okazali litości. Jolanda tłumiła śmiech i pytała, głupio:P " Ale nic nie podłożyłaś? Żadnej szmaty pod to prasowanie? Ale nie wiesz, że nie prasuje się na meblach? Ale co ci przyszło do głowy?" Noooo, nie takiego pocieszenia się spodziewałam, nie takiego!

Tak czy inaczej, morał z historii jest taki.

1.Uszyłam najdroższą na świecie torbę marki " Niech to szlag!" - usługa tapicerska 350 zł! Kolejne 50 zł to benzyna, którą wydałam jeżdżąc od zakładu do zakładu w celu rozeznania się w cenach no i kolejne 50 zł na materiał, który muszę zamówić u producenta, ale najpierw muszę pojechać z poduchą na drugi koniec Warszawy, żeby dobrać właściwy materiał. Podliczacie? To już 450 zł!
Tak.... niech się schowają Vuitton i Gucci. W zielonkowie szmaciane torby są po 450 zł!!!
Myślicie, że zrobię na tym karierę??

2. Zawsze słuchać intuicji. Nie chcesz czegoś robić, nie rób. Jeśli mimo wszystko nie posłuchasz, problem gwarantowany.

3. W miejscu gdzie przypaliłaś materiał, doszyj serduszko:P:P:P:P

4. Kup deskę do prasowania!!! ( kupiłam!)

 Kończę, wstydu dalszego oszczędzam!



Buziole!


PS.No i jakie jesteście, empatyczne czy rozbawione? hę?


 

22 komentarze:

  1. To fakt ,że jak coś idzie jak po grudzie lepiej przestać wiem z doświadczenia.Rzuciłam kilka "mać" widząc dziurę ale wiesz zawsze dzieje się coś po coś a w tym przypadku chodziło chyba o deskę do prasowania.No wiem ,że to przykra sprawa ale piszesz tak uroczo,że zaczynam się śmiać do łez:))))Wybacz.Rzeczywiście torba zaje.....e droga ale każdy dobry projektant się ceni:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiu, dziękuję Ci. Baaaardzo pocieszające:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuuuu, nie, no, do śmiechu to mi nie jest... Bo to chyba nie była stara kanapa???? I widzę, że fajny materiał, więc pewnie cała fajna była, tzn. jest. Pierwsze co mi przyszło do głowy - to czemu nie na desce prasujesz? A drugie: jak to się stało, że zawsze było ok, a tym razem dupa blada? Za wysoką temperaturę ustawiłaś, czy co?
    Kiedyś mój chłopak prasował mi moje ulubione spodnie i jakoś trzymając rączkę palcami przekręcił na wyższą temp. - oczywiście spodnie były do wyrzucenia - ależ byłam wściekła! A jednak moja szkoda była nieco mniejsza niż Twoja ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. SŁABO MI SIĘ AZ ZROBIŁO:(((((((BARDZO CI JEDNAK WSPÓŁCZUJĘ!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi też:/ Ale ja jestem wesoła dziewczynka, jak przeszły mi nerwy, zaczęłam to opowiadać jako anegdotę. I tak ciągle w moim życiu...skarbnica anegdot:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Madziołku kochany ;) wiesz no kurcze HAHAHAHAHAHA!!!! Ale za to cię kochamy nasza skarbnico anegdot:D buziaki

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie to zdecydowanie rozbawiło :)...wiem wie, że z daleka patrząc to można się śmiać, ale wyobrażam sobie co wtedy musiałaś myśleć. Niemniej jednak powiem Ci, że niedługo zapomnisz o kosztach i wkurzeniu a przez wiele wiele lat będziesz miała co opowiadać i wspominać i na pewno z uśmiechem :) No bo przecież z takich właśnie momentów składa sie życie :))))

    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Wiolu! Zakamuflowałaś się i prawie Cię nie rozpoznałam, a toć ty puchacz w pniu:) O tak, kolejna historyjka do kolekcji:)
      Buziaki wielkie!

      Usuń
  8. Jak sie nie uśmiechnąć przynajmniej? :) Przecież to cała Ty! Ale są i plusy:
    1.Masz wreszcie deskę do prasowania.
    2.Nauczyłaś sie czegos na własnych błędach
    3.Masz nauczke,Na drugi raz przyjedziesz do mnie a nie będziesz szukac tapicerów i bedzie taniej nawet z biletem do Krakowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze nie oddałam tej kanapy do tapicera. Kto wie? Może jeszcze przyjadę i co wtedy?;)

      Usuń
  9. nie ma mowy o współczuciu:)umarłam ze śmiechu.
    Twoja wredna i zawsze robiąca z Ciebie jaja acz kochająca szwagierka M.R.

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda kanapy ,a bardziej straconych pieniędzy, ale śmiać się nie będę bo wiem co to znaczy, mój M spalił mi kiedyś pół tapczanu, dzięki, że był stary i do wymiany więc tylko przykryłam kocem do czasu kupienia nowej. Reakcja moja jednak na to co zobaczyłam po wejściu do domu była taka, że ,,uciekaj kto może". Ja za to na swoimi koncie mam 2 spalone czajniki. Pozdrawiam i życzę aby taki przypadek był jednorazowy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj! Dziękuję za zrozumienie. To miłe:***

    OdpowiedzUsuń
  12. Opis tej historii jest tak genialny, że jednak (mimo całego współczucia - zaznaczam:)), nie udało mi się nie wybuchnąć śmiechem :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Sorry, ale mimo Twojej tragedii uśmiałam się do łez:)) Nie śmieję się z Twojego nieszczęścia, ale ze słów, którymi to opisałaś:) Taką drogą torbę powiesiłabym w gablocie za szkłem. Czas goi rany, szkoda, że nie scala dziur na kanapie:) Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  14. Jaaaa naturalnie pałam empatią, ze łzami w oczach wręcz ! :)
    Domyślam się co czujesz, bo.... wczoraj Niebieski stłukł mi wieczko od kuchennego pojemniczka - zestaw pojemniczków dostałam od mamy, jest nieosiągalny :( i tak mi smutno do dziś :(

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeśli kiedyś będziesz tworzyć markę "Niech to szlag !" to ja mogę dla niej szyć :)))

    OdpowiedzUsuń
  16. najważniejsze to zachować spokój...
    ale wiesz, to nawet śmieszne...ja to już tyle dziwnych rzeczy w domu zrobiłam, ale niektóre ukryłam w tajemnicy przed małż...hehe
    może kiedyś odkryje...a jaki będzie zdziwiony...
    ---
    a plusy są: masz deskę, nowe okrycie kanapowe...i cenną torbę:)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Madziu wyjeżdzając z Warszawy miałam akurat nadprogramową deskę. Oj czemu
    nie dogadałyśmy się wtedy.Ale bałam się wtedy reakcji Zielenia, że nie wpuści Cię do domu z nowymi fantami.

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...