Fiu fiu...3 miesiące od ostatniego wpisu, szmat czasu...... a raczej szmat braku czasu na cokolwiek, również na bloga, choć chęci były zawsze:) Czasu mieć chociaż trochę na to wszystko co w głowie i w sercu .... pięknie by było. Przypomina mi się z tej okazji piosenka zespołu Akurat, o czasie, który goni nas cały czas i nie ma dla nas szans:/ Cholera....
I tak....
- nie mam czasu na umycie okien, choć zabieram się za to od miesiąca.
- nie mam czasu na upranie firanek, bo po co, skoro okna są brudne:D
- nie mam czasu na pisanie bloga
- nie mam czasu na teatr
- nie mam czasu książki
- nie mam czasu na bloga
- nie mam czasu na podróże
- nie mam czasu na piknik na kocyku na zielonej trawie
- nie mam czasu na Kraków na Dąbrowę Górniczą też nie.... a chciałabym, chciała!
Life sucks!
Wy też tak macie? A raczej nie macie?
W międzyczasie powstało kilka prac, zawsze pod wpływem chwili lub okazji, bo ....przecież żeby tak usiąść i zrobić coś tylko dla zabicia czasu i dla zwykłej przyjemności to, co to to nie!
Powstała więc karteczka urodzinowa z moimi ulubionymi naklejkami z Tulip elements- dostępne w Empiku w różnych fajnych zestawach, naprawdę urocze, np takie:
Uwielbiam je i stosuję, gdy tylko mogę, np robiąc karteczkę z okazji urodzin dla siostry Zielenia:
Serdeczne życzenia urodzinowe.... |
Składamy jeszcze raz!!!! |
Potem uszyłam i skleiłam notes, którego bazę również w Empiku kupiłam w promocji! Pomyślałby kto, że w Empiku uda się coś kupić w dobrej cenie? A jednak! Notes przygotowałam dla mojej uczennicy w nagrodę za super postawę w konkursie jęz. angielskiego. Notes powstał więc pod wpływem chwili entuzjazmu z faktu, że mam takie zdolne dziewczę pod swoimi skrzydłami, słowem.... spłynęła na mnie jej radość i przelałam to na twór rękodzielniczy. Jednak, oczywiście musiało być misyjnie i edukacyjnie, na zachętę do dalszej nauki. Notesik do zapisywania nowo poznanych słówek, który mam zamiar skrzętnie co jakiś czas kontrolować, heheheh. Taka podpucha! Dziecko oczywiście na razie się cieszy, zobaczymy czy będzie, jak zacznę weryfikować zawartość:) Sesesesese....
Front |
Tył |
Zakładka |
A na koniec, szalona sowa, która powstała na życzenie pewnej Jagody. Tzn, na życzenie Jagody była sowa, a szalona stała się na moje własne życzenie;) Jagódko, przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać i musiałam jej wlepić tego popisowego zeza, żeby było wesoło a nie tak poważnie jak wszędzie. Jest więc szalona, zielona sowa.
sowa dla Jagodzianki |
Ach i jeszcze pierścionek na candy dla małej damy na Turksuowym Hamaku, oczywiście w ulubionym kolorze wszystkich małych dziewczynek:
Tildowy pierścionek |
To wszystko na dziś, choć nie wszystko co mogłabym pokazać;) Mam tego więcej, ale zatrzymuję na kolejne posty, które obiecuję pisać częściej.
Na koniec anegdotka z życia w Zielonkowie. Kto mnie zna, ten wie, że lekko nie jest.
Wczoraj, na ten przykład.... zabrałam się byłam za dziedzinę sobie obcą i daleką, choć.... staram się bardzo, wczorajszy dzień jednak potwierdził, że bezskutecznie.
Ruszyłam do kuchni z zamiarem zrobienia tego:
źródło zdjęcia: www.mojewypieki.com |
Jednak zamiast biszkoptów oreo, Emila wyświadczyłą mi niedźwiedzią przysługę i doradziła ciasto kruche, mówiąc " naprawdę , chcesz to robić z tym sklepowym badziewiem?". Nie wiem czemu, ale przekonała mnie!
Żeby może nie pisać teraz eseju przejdę do sedna:
1). Kruche się zwęgliło!
2) Krem tryskawkowy nie stężał!!! Wstawiłam do zamrażarki, przynajmniej będą lody:/
3) BIta śmietana się nie zbiła!
Katastrofa!
Mimo wszystko, nieugięcie tego samego dnia postanowiłam upiec chleb na poprawę humoru.
Sedno:
1. Zakalec !
Koniec sedna.
Sedno ogólne: To całe gotowanie i pieczenie jest przereklamowane:P
Miłego wszystkiego dla wszystkich i niech czas już odpuści trochę i mnie tak nie ściga, czego i Wam życzę.
Buziole!
Maaaaadziu.... przede wszystkim Twoje rękodzielnicze dzieła są fantastyczne! Sówka, cuuudo! Scrapki, też cudne, jak i pierścioneczek dla dziewczątka! I nie narzekaj! Chyba że na brak czasu... ale tę przypadłość można zdiagnozować u każdego, kto oprócz pracy się jeszcze czymkolwiek fajnym ( ulubionym) zajmuje.
OdpowiedzUsuńCo do rękodzieła kuchennego... nie wolno się zniechęcać!!!! Przecież piekłaś, pamiętam, bułeczki. I co? Wyszły...? Ano wyszły! Tak że nie przyjmuj ostatnich działań w kuchni za porażkę, a tylko jako kolejne doświadczenie.
Buziaki ślę z ciepłego lecz deszczowego Podkarpacia.
Marta
Martuniu:** Ja nie narzekam na robótki, tylko na brak czasu na nie. Byłoby więcej jeszcze gdyby nie ta pogoń. A z kuchnią to pewnie jak z wszystkim... żeby się nauczyć, trzeba robić! Całuję cię mocno!Dziękuję, że wpadłaś:**
OdpowiedzUsuńKarteczka cudna. Notesik - TY POTWORZE! Sówka wspaniała całuski od mniej zajetej leniuchującej koleżanki.
OdpowiedzUsuńMów mi monster!;) Ach, zazdroszczę odpoczynku, buziam mocno!
Usuńsowa bardzo zielonkowa:D
OdpowiedzUsuńNotesik z pewnością się zapełni, mając taką nauczycielkę, motywacja musi byc spora :)
Na ciasta to do mnie przyjedź, chlebek też dobry piekę ;)
Kasia.... no daj mi szansę! Może to była tylko taka jednorazowa katastrofa;) Jeszcze Wam pokażę!!! Buziole:**
UsuńMadziołku kochany wiesz że cię bardzo kocham? Za to twoje Zielone Szaleństwo i za to Sedno:) też powoli się odkuwam;) Buziaczki zielono zakręcone:*
OdpowiedzUsuńOdkuj się w końcu, proszę! Tęsknię bardzo:**
UsuńNo nie, też jesteś nauczycielką? też angielskiego? Notes fantastyczny stworzyłaś! Te balony... przepiękne!
OdpowiedzUsuńU mnie też okna nie umyte - właśnie nalałam wodę do wiadra i miałam iść to zrobić, ale najpierw zerknę na blogi - pomyślałam :D Ale u mnie to nawet nie problem wolnego czasu, ale jakoś tak nie mam na nic ochoty... no nie wiem, jakiś leń we mnie wstąpił - ani szyć, ani sprzątać, no nic się nie chce ;)
A jeśli chodzi o pieczenie - może "te dni" miałaś - ja zawsze zapominam, że wtedy żadne ciasto mi nie wyjdzie - zawsze zakalec i orientuję się jak już siedzi w piekarniku :)))
Hehe, czyli co sówko, gramy w jednej drużynie?;)
UsuńTeż miałam tak długo, że nic mi sie nie chciało, dlatego też blog zarósł chwastami, powoli się wydobywam jednak.
A w związku z pieczeniem.... no właśnie nie, to nie były " te dni", tym gorsze światło rzuca to na moje umiejętności, a raczej ich brak. Cóż, nie można mieć wszystkiego:**
Czyli tak :)))
UsuńTo ja Ci powiem, że kiedyś bezę piekłam 3 razy w ciągu jednego dnia - żadna nie wyszła :D
Buziaki
Madziolka po 3 miesiącach.. ciszy..;) w zielonkowie :)
OdpowiedzUsuńWow fajniusie te wszystkie wytworki!
Bardzo mi się podobają:) Pierścionek bomba!
A co do ciasta to wiesz nie zawsze się udają, nie można się poddawać.
Ja to myślę... zły przepis i to dlatego taka katastrofa wyszła ...;)
buzioooool
Kocham Cię i czekam w tej Dąbrowie... też z brudnymi oknami ;)
OdpowiedzUsuńZamierzamy jutro piec tort dla mojej mamy na urodziny. Nastraszyłaś mnie trochę, ale mam nadzieję, że jednak wyjdzie ;)
:*** Tobie się na pewno uda piękny tort, ja na swoim miejscu, raczej skupię się na ciastach dostępnych w cukierni:)
UsuńNo cały nasza Kochany Wizażowy Madziolek. ściskam Cie gorąco.
OdpowiedzUsuń